przez BAROL » 20 cze 2019, 07:35
Święto Bożego Ciała może być dobrym pretekstem aby coś jeszcze dodać o szachach i szachistach w kontekście chrześcijańskiej metafizyki. Niedawno skupiałem się na średniowieczu, może więc czas na renesans - przełomową skądinąd epokę w historii gry królewskiej. Jednak nie napiszę tu o św. Franciszku Salezym, który wyraził się kiedyś następująco: Ktoś, kto grał w szachy 5 lub 6 godzin, wstaje od szachownicy całkowicie wyczerpany duchowo, a skupić się zamierzam na postaci Teresy z Avili (Wielkiej/od Jezusa) - XVI-to wiecznej hiszpańskiej świętej, mistyczce i twórczyni karmelitów bosych. Mimo nieortodoksyjnego, reformatorskiego podejścia do chrześcijaństwa już 40 lat po śmierci została kanonizowana, a w 1970 r. nie bez powodu została oficjalnie ogłoszona przez papieża Pawła VI: Mistycznym Doktorem Kościoła. W swoich wizjonerskich dziełach, zwłaszcza w Drodze Doskonałości (1562-64) siostra Teresa propagowała m.in. chrześcijańską medytację i przedstawiła 4-ro etapową drogę do religijnej doskonałości, w różnych systemach rozwoju duchowego nazywanej oświeceniem, iluminacją, nirwaną, zesłaniem Ducha Świętego, zjednoczeniem z Bogiem, osiągnięciem świadomości chrystusowej (JAM JEST), czy w duchu New Age - zaawansowanym poziomem urzeczywistnienia. Św. Teresa sama przeszła podobną ścieżkę i jej relacje z tego procesu bardzo mi przypominają opisy duchowego rozwoju największych taoistów, buddystów zen, islamskich sufich, żydowskich kabalistów czy niektórych chrześcijańskich mistyków. A wszystko to w czasach i w miejscu działalności hiszpańskiej inkwizycji, uznawanej za wyjątkowo bezwzględną i krwawą! W młodości św. Teresa była też zapaloną szachistką, i, mimo, że po włożeniu habitu po szachy nie mogła juz sięgać (o tempora, o mores!), to jednak nie bała się później używać szachowych analogii w swoich publikacjach, a szczególnie we wspomnianej Drodze Doskonałości. I tak np., nakłaniając do cierpliwości i wytrwałości w duchowym wzrastaniu przestrzegała przed zatrzymaniem się w połowie drogi pisząc: Chce grać, a nie umie figur ustawić na szachownicy. Zdaje mu się, że skoro zna pojedyncze figury, już potrafi dać mata, czy w podobnym tonie: nim rozpoczniesz grę, naucz się rozstawiać figury, albo wielce przewrotnie o Chrystusie, oświeceniu, z klasztornym zakazem gry w szachy w tle: Jakże o wiele bardziej wolno nam zagrać w inną grę, w której, gdy dobrze się wprawimy, szybko tak zamatujemy naszego Króla, że nie będzie mógł i sam nie będzie chciał ujść z naszych rąk! Cóż, widocznie szachy były bliskie Jej odważnemu sercu do końca Jej świetlistej drogi...*
Nie dziwota więc, że szachiści hiszpańscy uznali św. Teresę od Jezusa za swoją patronkę, a stopniowo - jak słyszę - i inne nacje ku temu się skłaniają...
*(jak w przypadku niektórych innych wielkich świętych/urzeczywistnionych jej ciało po śmierci ponoć nie ulegało rozkładowi)